Cześć i czołem!
Jako, że ostatnio byłam na koncercie MIYAVIego, myślę, że ta notka będzie dobrym pomysłem na ciekawy początek blogowania. Na początek zapraszam TUTAJ - interaktywnie, ciekawie przedstawiona trasa Slap The World.
Koncert odbył się 23 marca w krakowskim 'Club STUDIO'.
Zakupiłam bilet normalny( niestety [chociaż czy ja wiem] kiedy chciałam kupić V.I.P już nie było możliwości) dlatego wybrałam się pod klub dość późno i stałam w kolejce od godziny 18:30 [30 minut po rzekomym rozpoczęciu wpuszczania normali] całą okrągłą godzinę. Z tego co się dowiedziałam od innych osób- wpuszczali od 18:30.
Usadowiłam się po prawej stronie, dość z tyłu. MIYAVI wraz z Bobo wyszedł na scenę o godzinie 20. Setlisty jak nie było- tak nie ma, natomiast zaśpiewanych kawałków było 20 i opierały się one w dużej mierze o nową płytę artysty. Ze starych piosenek- usłyszeliśmy m.i.n: "Selfish Love", "What a wonderful world" i "Kimi ni negai wo".
MIYAVI- spisał się niesamowicie. Myślę, że jeśli ktoś nie wrzeszczał cały koncert (do czego odwołam się zaraz) to odnalazł te emocje i intencje, jakie artysta chciał nam przekazać.
Myślę, że mogę sobie pozwolić na skrytykowanie paru rzeczy.
Dziękuję bardzo wszystkim osobom, które przez cały koncert piszczały i nie dawały MIYAVIemu dojść do głosu. Nie chodzi mi tutaj o hałasowanie po piosence, czy nawet w trakcie jego śpiewania, ale wtedy kiedy mówił i ewidentnie prosił, żebyśmy się uspokoili, wsłuchali się w muzykę i dali mu powiedzieć i zaśpiewać to, co przygotował. I tutaj zastanawia mnie- czy ten przeważający procent osób, które były na koncercie nie zna podstaw języka angielskiego, czy byli oni tak podekscytowani że po każdym słowie MIYAVIego musieli piszczeć i tupać. W każdym razie- usłyszałam może 60% z tego, co powiedział artysta.
Tak jak wspomniałam- stałam dość z tyłu, jednak doszły do mnie fale, gdzie dwa razy pod rząd zbierałam ludzi spod własnych nóg. Oprócz tego chciałabym złożyć oklaski dla jakiejś dziewczyny w czarnej bokserce, wysokiej [ok. 178-185cm], która ewidentnie pół koncertu się na mnie pchała i próbowała przejść bliżej sceny. Jakie to było miłe uczucie, kiedy w końcu odpuściłam i dałam ci przejść, a ty ładnie zakryłaś mi- jak i kilkudziesięciu osobom za mną cały kadr (nie przeciskając się dalej, bo tam już w ogóle był ścisk).
Koncert zakończył się po 2 godzinach fragmentem piosenki 'We love you' zaśpiewanej przez nas samych. Niestety muszę stwierdzić, że akcja od ST z kółkami i śpiewaniem nie wyszła nawet w miarę dobrze. Kartki może miało ze 60-100 osób, ale w takiej ilości nie robiły one jakiegoś fajnego efektu wizualnego [co jeszcze pal licho sześć], ale nikt z nas też nie został poinformowany, kiedy zaczynamy śpiewać piosenkę. Specjalnie jeszcze na sali koncertowej sprawdzałam stronę ST, ale nic nie było o tym wiadomo. Koło mnie stały 2 osoby z kartkami- ani jedna z nich po zapytaniu nie wiedziała kiedy śpiewamy piosenkę. Jak się można było domyślić- na końcu.
Jeszcze parę słów o koncertowym staff'ie. Można było na nim kupić:
No ale nie wypada ciągle narzekać. Oklaski dla całego fandomu, który umiał nie tylko podane fragmenty, ale i całe piosenki, które MIYAVI śpiewał [w szczególności jakaś dziewczyna za mną w wieku ok 17 lat, która znała teksty wszystkich piosenek i śpiewała je dokładnie z MIYAVIm ^^]. Oprócz tego wszystkie skandowania, pomysł z tupaniem o trybuny i inne wychodzące w trakcie koncertu akcje wyszły świetnie i zrobiły bardzo dobre wrażenie :)
Podsumowując.
Mimo moich wszystkich narzekań- koncert był świetny i mogłabym się przejść na niego jeszcze kilka razy [pomijając epizod ze staffem]. Bawiłam się świetnie.
Mam nadzieję, że was dzisiaj nie zanudziłam.
Trzymajcie się!
Jako, że ostatnio byłam na koncercie MIYAVIego, myślę, że ta notka będzie dobrym pomysłem na ciekawy początek blogowania. Na początek zapraszam TUTAJ - interaktywnie, ciekawie przedstawiona trasa Slap The World.
Koncert odbył się 23 marca w krakowskim 'Club STUDIO'.
Zakupiłam bilet normalny( niestety [chociaż czy ja wiem] kiedy chciałam kupić V.I.P już nie było możliwości) dlatego wybrałam się pod klub dość późno i stałam w kolejce od godziny 18:30 [30 minut po rzekomym rozpoczęciu wpuszczania normali] całą okrągłą godzinę. Z tego co się dowiedziałam od innych osób- wpuszczali od 18:30.
Usadowiłam się po prawej stronie, dość z tyłu. MIYAVI wraz z Bobo wyszedł na scenę o godzinie 20. Setlisty jak nie było- tak nie ma, natomiast zaśpiewanych kawałków było 20 i opierały się one w dużej mierze o nową płytę artysty. Ze starych piosenek- usłyszeliśmy m.i.n: "Selfish Love", "What a wonderful world" i "Kimi ni negai wo".
MIYAVI- spisał się niesamowicie. Myślę, że jeśli ktoś nie wrzeszczał cały koncert (do czego odwołam się zaraz) to odnalazł te emocje i intencje, jakie artysta chciał nam przekazać.
Myślę, że mogę sobie pozwolić na skrytykowanie paru rzeczy.
Dziękuję bardzo wszystkim osobom, które przez cały koncert piszczały i nie dawały MIYAVIemu dojść do głosu. Nie chodzi mi tutaj o hałasowanie po piosence, czy nawet w trakcie jego śpiewania, ale wtedy kiedy mówił i ewidentnie prosił, żebyśmy się uspokoili, wsłuchali się w muzykę i dali mu powiedzieć i zaśpiewać to, co przygotował. I tutaj zastanawia mnie- czy ten przeważający procent osób, które były na koncercie nie zna podstaw języka angielskiego, czy byli oni tak podekscytowani że po każdym słowie MIYAVIego musieli piszczeć i tupać. W każdym razie- usłyszałam może 60% z tego, co powiedział artysta.
Tak jak wspomniałam- stałam dość z tyłu, jednak doszły do mnie fale, gdzie dwa razy pod rząd zbierałam ludzi spod własnych nóg. Oprócz tego chciałabym złożyć oklaski dla jakiejś dziewczyny w czarnej bokserce, wysokiej [ok. 178-185cm], która ewidentnie pół koncertu się na mnie pchała i próbowała przejść bliżej sceny. Jakie to było miłe uczucie, kiedy w końcu odpuściłam i dałam ci przejść, a ty ładnie zakryłaś mi- jak i kilkudziesięciu osobom za mną cały kadr (nie przeciskając się dalej, bo tam już w ogóle był ścisk).
Koncert zakończył się po 2 godzinach fragmentem piosenki 'We love you' zaśpiewanej przez nas samych. Niestety muszę stwierdzić, że akcja od ST z kółkami i śpiewaniem nie wyszła nawet w miarę dobrze. Kartki może miało ze 60-100 osób, ale w takiej ilości nie robiły one jakiegoś fajnego efektu wizualnego [co jeszcze pal licho sześć], ale nikt z nas też nie został poinformowany, kiedy zaczynamy śpiewać piosenkę. Specjalnie jeszcze na sali koncertowej sprawdzałam stronę ST, ale nic nie było o tym wiadomo. Koło mnie stały 2 osoby z kartkami- ani jedna z nich po zapytaniu nie wiedziała kiedy śpiewamy piosenkę. Jak się można było domyślić- na końcu.
Jeszcze parę słów o koncertowym staff'ie. Można było na nim kupić:
- Koszulkę [4 rodzaje] - 100zł
- Płytę [CD+DVD] - 80zł
- Digtal Pass [dostęp na pendrive do specjalnej strony, gdzie można śledzić Slap the world] -80zł
- Przypinki [Czarna/Biała] -5zł szt.
No ale nie wypada ciągle narzekać. Oklaski dla całego fandomu, który umiał nie tylko podane fragmenty, ale i całe piosenki, które MIYAVI śpiewał [w szczególności jakaś dziewczyna za mną w wieku ok 17 lat, która znała teksty wszystkich piosenek i śpiewała je dokładnie z MIYAVIm ^^]. Oprócz tego wszystkie skandowania, pomysł z tupaniem o trybuny i inne wychodzące w trakcie koncertu akcje wyszły świetnie i zrobiły bardzo dobre wrażenie :)
Podsumowując.
Mimo moich wszystkich narzekań- koncert był świetny i mogłabym się przejść na niego jeszcze kilka razy [pomijając epizod ze staffem]. Bawiłam się świetnie.
Mam nadzieję, że was dzisiaj nie zanudziłam.
Trzymajcie się!